sobota, 2 maja 2020

Gdy słyszysz od syna: "Pozwolę ci wygrać"...

Wygra, przegra, zremisuje.... Jak to jest z nauką wygrywania i przegrywania w procesie wychowania? Na ile powinniśmy pozwolić? Jak bardzo okazywać swoją wyższość, a na ile "dać fory"? Przed takimi dylematami codziennie stają wszyscy rodzice i wychowawcy.

Rywalizacja


Zgodnie z wyróżnionymi etapami rozwoju dziecka, wielu pedagogów i psychologów jest zgodnych - potrzeba rywalizacji, szczególnie u chłopców, najczęściej pojawia się około 9-ego roku życia. U dziewczynek nieco później. Stephen James i David Thomas podkreślają: "<<Prezent pod choinkę>> doskonale pokazuje, jak wygląda życie chłopca, kiedy przechodzi w kolejne stadium chłopięctwa. Film trafnie przedstawia także naturę chłopców w tym wieku: ich skłonność do występku, rywalizacji, koleżeństwo i dziecinne popisywanie się."1 Wszystko jednak zależy od cech indywidualnych, a także od grup, w których dziecko przebywa. Pierwszą grupą może być grupa rodzeństwa, jeśli różnice między nimi są niewielkie. Szczególnie jest ona wtedy widoczna u braci. Pytań może nasunąć się kilka:
- czy warto ograniczyć rywalizację?
- w jaki sposób pomóc poradzić sobie dzieciom podczas rywalizacji?
- jak nauczyć dziecko akceptować porażkę i czy w ogóle do niej dopuszczać?
Pytań oczywiście można postawić znacznie więcej...

Pięciolatek pozwala tacie wygrać!


Ostatnimi czasy, ze względu na sytuację w kraju i na świecie, którą doskonale znamy, jeszcze więcej czasu możemy poświęcać na gry planszowe i nie tylko planszowe. Moi synowie je uwielbiają, a córka powoli się do nich przekonuje. Młodszy syn niedawno skończył 5 lat. Świetnie sobie radzi z grą w "Skubane kurczaki". Gra ta polega na zapamiętywaniu położenia obrazków i odkrywania ich w odpowiedniej sekwencji. Jest w tym świetny! Podczas jednej z gier, gdy graliśmy we dwóch i syn wygrał pierwszą rundę (wcale nie dostał ode mnie forów), przed rewanżem stwierdził: "Tato, nie martw się, pozwolę ci wygrać" i...specjalnie do tego dążył!!! Potrafił pokonać swoją własną chęć do bycia lepszym i pozwolić wygrać tacie. Co więcej, tata wcale nie chciał tak łatwo wygrać! Ale syn specjalnie odkrywał złe obrazki, żeby nie posuwać się do przodu! Wzruszyłem się jego postawą, zresztą nie po raz pierwszy. Podczas innej gry, znając zasady zwycięstwa, specjalnie grał tak, żeby wygrał jego starszy brat. Właśnie - starszy syn. U niego jest trochę inaczej - jest starszy, więc ma tendencję do bycia tym pierwszym. Już od jakiegoś czasu podkreśla, że jest starszy (młodszy wyznał kilka razy, że chciałby urodzić się pierwszy). Trzeba go trochę z tym stopować. Ostatnio się to udaje. Kilka dni temu, podczas wyprawy rowerowej na wały nad Odrą, żona namówiła starszego syna, aby dał wygrać swojemu bratu wyścig rowerowy (mimo podkreślania, że się nie ścigamy!). Nie było to dla niego łatwe, ale dał radę! Specjalnie jechał wolniej i dojechał do mety jako drugi. Dostał za to po cichu wielką pochwałę zarówno od mamy i od taty i usłyszał, że tata "jest z niego dumny". A młodszy też był dumny ze zwycięstwa i nie dowiedział się o podstępie...

Tłumienie rywalizacji


Są eksperci, którzy zalecają tłumienie rywalizacji wśród dzieci, ze względu na jej szkodliwość w tym wieku. Rywalizacja bowiem może powodować koncentrację na zwycięstwie, a co za tym idzie - wzrastanie poczucia lęku u dziecka. Bez wątpienia, częsta rywalizacja może pociągać za sobą negatywne konsekwencje. 
Z drugiej strony - oczywiście bez rywalizacji nie byłoby postępu! Osiągnięcia w nauce, sporcie czy kulturze są związane z rywalizacją. Oczywiście, przy każdej okazji, widząc tendencję do oszustwa, warto podkreślać zdanie "Zwycięstwo przez oszustwo jest porażką". To musi wejść w krew od małego. Konkurencja zabija nudę wśród dzieci, wnosi ożywienie i radość. 
Jak podkreśliłem wcześniej, młodszy syn skończył 5 lat, starszy ma prawie 7 i potrzeba rywalizacji już jest u nich widoczna. Zadaniem wychowawcy jest tak zrobić, aby nie była to ciągła rywalizacja, aby było dużo współpracy oraz wspierania się wzajemnego. Zachowując czujność, jest to możliwe.
Gdyby nie wprowadzenie elementów rywalizacji - żaden z moich synów nie chciał grać w piłkę. Nie widzieli w tym żadnych korzyści dla siebie. Tak było jeszcze w zeszłym roku. Kilka razy pokopali piłkę i szli do ciekawszych dla nich zajęć... Gdy zrobiło się ciepło, gramy w piłkę przed domem. Żona zrobiła piękny prezent i w tajemnicy zamówiła bramkę piłkarską. Aby zachęcić chłopców do gry, wprowadziłem rywalizację. Tata broni, syn strzela. Za każdego gola jest punkt. Za każdą obronę punkt. Następnie zamieniają się miejscami. Oczywiste jest, że gdyby w tej rywalizacji nie dać forów młodszym, nie mieliby żadnych szans na zwycięstwo. A to by "zabiło" ich chęć gry w piłkę. Dlatego też czasami tacie uda się wygrać, ale najczęściej zwycięzcami są synowie. Zwycięstwo powoduje radość oraz chęć dalszego trenowania. A efekty podnoszenia umiejętności piłkarskich (u synów oczywiście) już widać gołym okiem! Niestety - nie dam tu "złotego środka" - nie warto tłumić rywalizacji, należy tak nią pokierować, aby osiągnąć pożądane cele wychowawcze oraz spowodować, że dziecko będzie się rozwijać w danej dziedzinie. Kiedy dać fory, a kiedy pokazać swoją wyższość - to już zależy....

Nie może zawsze wygrywać!


"Gdy chłopcy zaczynają bardziej przejmować się swoim miejscem w hierarchii dziobania, chęć strącenia tego, kto stoi nad nimi, i zajęcia jego miejsca, a także silna potrzeba dominacji w męskich rozmowach sprawiają, że trudno jest im wyrażać uczucia lęku, smutku czy zagubienia. [...] To może sprawić, że przestaną współpracować lub wspierać się w nawiązywaniu relacji międzyludzkich."2
Warto wykorzystać rywalizację w pozytywnych celach, lecz jednocześnie należy pamiętać o groźbie przyzwyczajenia się do zwycięstw. Super jest pokonać rodzica, czy starsze rodzeństwo! Ale nie może tak być za każdym razem. Od małego dziecko musi też przegrywać. Jak ostatnio kilkukrotnie usłyszeliśmy od najmłodszej w naszym gronie córki "Najważniejsza jest dobra zabawa" - zapamiętała to zdanie. Po porażce warto wesprzeć tego, któremu wygrać się nie udało, porozmawiać z nim i zachęcić do pogratulowania zwycięzcy. Oczywiście - tu własny przykład jest najważniejszy. Jeśli dziecko od małego nauczy się tego - uniknie wielu nieprzyjemności w przyszłości, szczególnie w wieku szkolnym, gdzie sytuacji konkurowania ze sobą będzie cała masa.
Podsumowując - jeśli chcesz pomóc dziecku, naucz go zdrowej rywalizacji, pozwól wygrywać, ale też przegrywać. Na pewno przyniesie to pozytywne skutki w przyszłości. A sama gra, oprócz przyjemności może stać się elementem wzmacniania dziecka. Jednocześnie - nie można zapomnieć o współpracy! I wszystkim życzę tego doświadczenia, gdy syn Wam powie "Tato, pozwolę ci wygrać!"
A tym, których synowie kończą w przyszłym roku 9 lat - polecam w święta obejrzeć film w reżyserii Boba Clarka "Prezent pod choinkę" - przygotuje on do tego, co ich może czekać...

Michał Pałamarz-Podgórny
-----
1 Stephen James, David Thomas, "Dzikie Stwory", str. 65
2 Stephen James, David Thomas, "Dzikie Stwory", str. 333


3 komentarze:

  1. Fajnie jest mieć dwóch rywalizujących ze sobą synów (łatwiej jest nauczyć rywalizacji), oboje mają mnóstwo energii.. :) Oby za dużo nie było tej rywalizaji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rywalizacja do pewnego momentu jest dobra, bo pozwala się rozwijać. Ale tylko jeśli jest to zdrowa rywalizacja, a nie taka, która polega na dążeniu po trupach do celu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rywalizacja to stały element życia. Trzeba jej nauczyć swoje dzieci, to widzę po moich synach. Ale oczywiście takiej zdrowej, nie dążącej do wygranej po trupach czy podkładania się komuś

    OdpowiedzUsuń